Kolejny nowy temat :3
4 posters
:: Wielka Brytrania :: Minami – Południe :: Przewodnik
Strona 2 z 15
Strona 2 z 15 • 1, 2, 3 ... 8 ... 15
Re: Kolejny nowy temat :3
To tylko mięso. Ruszające się, niech będzie. Ale do czasu, Jace. DO CZASU. Wystarczy, że zaciśniesz zęby MOCNIEJ. Chwycisz go za AORTĘ. Poczujesz między kłami KREW. A potem SZARPNIESZ. Umiesz SZARPAĆ.
Pomieszczenie wypełniło się niskim charkotem, dźwiękiem przypominającym buczący samochód na chodzie. Nozdrza wymordowanego rozszerzały się przy każdym gwałtownym wdechu; nie wiedział co robić. Z jednej strony był przekonany, że powinien go (ROZSZARPAĆ) uciszyć, zacisnąć szczęki, zrobić to, co było konieczne do przetrwania. Gdzieś w tyle głowy tliła się myśl, że przecież zawsze tak postępował, że po tym było mu tylko lżej, mógł działać, stawał się silniejszy, rześki, niezmęczony.
Z drugiej strony czuł opór, jakby między podniebienie a język wsunięto mu kawałek jakiegoś twardego przedmiotu, który blokował szczęki i uniemożliwiał całkowite zatrzaśnięcie ich (NA AORCIE) na skórze drugiego wymordowanego.
Wzmocnił chwyt ręki, nie zdając sobie sprawy z siły, jaką władał, choć Jekyll nie był delikatną księżniczką. Był (MIĘSEM) towarzyszem, mimo otoczenia, które zaczęło naciskać na Growa. Otoczenia, które twierdziło inaczej, nazywało Jekylla zdrajcą, kurewskim mordercą, który specjalnie zlekceważył stan Gavrana, który teraz się ociągał, aby rana na ręce przywódcy zaropiała. To samo otoczenie zdawało się przybrać materialną formę, jakby cień w rzeczywistości był czymś fizycznym, czymś co może jawnie wpływać na cielesność — a w tym momencie mrok obejmował oburącz czaszkę poziomu E i zaczął ją miażdżyć. Wbijał przy tym długie, kościste, ostre palce w jego skronie i w potylicę. Doprowadzał go tym do szaleństwa.
Nic takiego nie miało racji bytu, podskórnie to wiedział. Ale jak miał wytłumaczyć te szepty, które wskazują mu... drogę? Pójście poleconą ścieżką wydawało się kuszące. Bo łatwiejsze. I — przede wszystkim — nie tak męczące jak to, co kryło się po drugiej stronie rozwidlenia.
Żuchwa wżarła się mocniej w miejsce tuż nad obojczykiem Jekylla, pociekła gorąca krew, która wślizgnęła się pod jego ubranie i zaczęła wtapiać w materiał nałożonej koszulki. Górne zęby Wilczura także werżnęły się głębiej. Twarz mu stężała, jakby napiął wszystkie możliwe mięśnie.
Napierał.
Medyk DOGS mógł poczuć jak ręka, którą Wilczur go unieruchomił, zaczyna przekrzywiać mu głowę na bok. Odsłaniała cel, chcąc wyeksponować te cieniutkie, pulsujące żyły na jasnej szyi. Grow czuł już upragnioną woń, wzbogaconą o indywidualny zapach drugiego mężczyzny. Receptory węchu działały na najwyższych obrotach, w porównaniu do zmysłu słuchu. Herszt zdawał się nie zareagować na (WŚCIEKLIZNĘ) słowa długowłosego. Po kilku sekundach dopiero, gdy cisza między nimi stała się uporczywa, nacisnął mocniej na jego ciało, przysunął się tak blisko, że w ramię Jekylla zaczął wbijać się bark Wilczura — i to mogło być odpowiedzią na wcześniejszą groźbę.
Mam to w dupie, Jackie.
Czy ja wyglądam jak ktoś, kto przejmuje się twoją (WŚCIEKLIZNĄ) próbą uspokojenia mnie? MNIE?
W dół policzka spłynęła pierwsza kropla; prześlizgnęła się zwinnie aż po kość żuchwy wymordowanego, zadrżała, a potem spadła na spodnie Jekylla — plamka krwi była nie większa niż moneta dziesięciogroszowa. Gdy Wilczur przywarł do szyi lekarza i zaczął (SZARPAĆ, MUSISZ SZARPAĆ!) przełykać metaliczną ciecz, naparł jednocześnie na przytknięte ostrze. Powieka mu nawet nie drgnęła, gdy płaska powierzchnia przecięła naskórek; pozostał obojętny na ból nawet po tym, jak skalpel wsunął się o kolejny milimetr w jego twarz.
Czy to cię BOLI?
Z trudem odpowiedział: Nigdy.
Nigdy nie boli, gdy ogarnia cię SZAŁ, racja? Więc dlaczego nie pozostaniesz w tym stanie NA ZAWSZE? Mógłbyś oddać MI wodze... Przecież nie zrobiłbym ci KRZYWDY.
Niski warkot ponownie zadrgał w powietrzu; dotarł do zakamarków pokoju, wsiąknął w niemal nagie ściany, które w innym uniwersum zatrzęsłyby się od siły tego odgłosu. Ręka, która zaciskała się jak dodatkowe szczęki na Jekyllu zwolniła uchwyt. Palce delikatnie przeciągnęły się po jego grdyce; paznokcie zadrapały skórę, ale bezboleśnie, choć uczucie wciąż pozostawało nieprzyjemne.
Dłoń opadła na pierś Bernardyna. Złapała za ubranie, był to gest kogoś, kto cudem wynurzył się z wody i zdołał dorwać pierwszą lepszą rzecz z nadzieją, że ta pomoże mu utrzymać się na powierzchni. Głośny dźwięk przełykanej krwi na krótką chwilę zniknął. Zęby werżnęły się jednak mocniej, powiększając zadaną ranę.
Tak. Bardzo DOBRZE. Możesz ZAMKNĄĆ paszczę.
W oszołomieniu przytaknął. Jasne.
A później SZARPNĄĆ. WYRWAĆ kawał mięsa. Nie byłeś przypadkiem GŁODNY? Wyglądasz na GŁODNEGO.
Ścisk w żołądku podszedł mu aż pod przełyk; Wilczur miał wrażenie, że jakaś część podeszła jeszcze dalej, aż do głowy, w której świadomość bycia głodnym eksplodowała. Pięść, w której zamknął duży skrawek pochwyconej fałdy materiału zaczęła się kierować w dół i naprzód; chciał go położyć na skrzyni. Wejść na niego.
Zacząć GRYŹĆ...
… ZJADAĆ.
Pomieszczenie wypełniło się niskim charkotem, dźwiękiem przypominającym buczący samochód na chodzie. Nozdrza wymordowanego rozszerzały się przy każdym gwałtownym wdechu; nie wiedział co robić. Z jednej strony był przekonany, że powinien go (ROZSZARPAĆ) uciszyć, zacisnąć szczęki, zrobić to, co było konieczne do przetrwania. Gdzieś w tyle głowy tliła się myśl, że przecież zawsze tak postępował, że po tym było mu tylko lżej, mógł działać, stawał się silniejszy, rześki, niezmęczony.
Z drugiej strony czuł opór, jakby między podniebienie a język wsunięto mu kawałek jakiegoś twardego przedmiotu, który blokował szczęki i uniemożliwiał całkowite zatrzaśnięcie ich (NA AORCIE) na skórze drugiego wymordowanego.
Wzmocnił chwyt ręki, nie zdając sobie sprawy z siły, jaką władał, choć Jekyll nie był delikatną księżniczką. Był (MIĘSEM) towarzyszem, mimo otoczenia, które zaczęło naciskać na Growa. Otoczenia, które twierdziło inaczej, nazywało Jekylla zdrajcą, kurewskim mordercą, który specjalnie zlekceważył stan Gavrana, który teraz się ociągał, aby rana na ręce przywódcy zaropiała. To samo otoczenie zdawało się przybrać materialną formę, jakby cień w rzeczywistości był czymś fizycznym, czymś co może jawnie wpływać na cielesność — a w tym momencie mrok obejmował oburącz czaszkę poziomu E i zaczął ją miażdżyć. Wbijał przy tym długie, kościste, ostre palce w jego skronie i w potylicę. Doprowadzał go tym do szaleństwa.
Nic takiego nie miało racji bytu, podskórnie to wiedział. Ale jak miał wytłumaczyć te szepty, które wskazują mu... drogę? Pójście poleconą ścieżką wydawało się kuszące. Bo łatwiejsze. I — przede wszystkim — nie tak męczące jak to, co kryło się po drugiej stronie rozwidlenia.
Żuchwa wżarła się mocniej w miejsce tuż nad obojczykiem Jekylla, pociekła gorąca krew, która wślizgnęła się pod jego ubranie i zaczęła wtapiać w materiał nałożonej koszulki. Górne zęby Wilczura także werżnęły się głębiej. Twarz mu stężała, jakby napiął wszystkie możliwe mięśnie.
Napierał.
Medyk DOGS mógł poczuć jak ręka, którą Wilczur go unieruchomił, zaczyna przekrzywiać mu głowę na bok. Odsłaniała cel, chcąc wyeksponować te cieniutkie, pulsujące żyły na jasnej szyi. Grow czuł już upragnioną woń, wzbogaconą o indywidualny zapach drugiego mężczyzny. Receptory węchu działały na najwyższych obrotach, w porównaniu do zmysłu słuchu. Herszt zdawał się nie zareagować na (WŚCIEKLIZNĘ) słowa długowłosego. Po kilku sekundach dopiero, gdy cisza między nimi stała się uporczywa, nacisnął mocniej na jego ciało, przysunął się tak blisko, że w ramię Jekylla zaczął wbijać się bark Wilczura — i to mogło być odpowiedzią na wcześniejszą groźbę.
Mam to w dupie, Jackie.
Czy ja wyglądam jak ktoś, kto przejmuje się twoją (WŚCIEKLIZNĄ) próbą uspokojenia mnie? MNIE?
W dół policzka spłynęła pierwsza kropla; prześlizgnęła się zwinnie aż po kość żuchwy wymordowanego, zadrżała, a potem spadła na spodnie Jekylla — plamka krwi była nie większa niż moneta dziesięciogroszowa. Gdy Wilczur przywarł do szyi lekarza i zaczął (SZARPAĆ, MUSISZ SZARPAĆ!) przełykać metaliczną ciecz, naparł jednocześnie na przytknięte ostrze. Powieka mu nawet nie drgnęła, gdy płaska powierzchnia przecięła naskórek; pozostał obojętny na ból nawet po tym, jak skalpel wsunął się o kolejny milimetr w jego twarz.
Czy to cię BOLI?
Z trudem odpowiedział: Nigdy.
Nigdy nie boli, gdy ogarnia cię SZAŁ, racja? Więc dlaczego nie pozostaniesz w tym stanie NA ZAWSZE? Mógłbyś oddać MI wodze... Przecież nie zrobiłbym ci KRZYWDY.
Niski warkot ponownie zadrgał w powietrzu; dotarł do zakamarków pokoju, wsiąknął w niemal nagie ściany, które w innym uniwersum zatrzęsłyby się od siły tego odgłosu. Ręka, która zaciskała się jak dodatkowe szczęki na Jekyllu zwolniła uchwyt. Palce delikatnie przeciągnęły się po jego grdyce; paznokcie zadrapały skórę, ale bezboleśnie, choć uczucie wciąż pozostawało nieprzyjemne.
Dłoń opadła na pierś Bernardyna. Złapała za ubranie, był to gest kogoś, kto cudem wynurzył się z wody i zdołał dorwać pierwszą lepszą rzecz z nadzieją, że ta pomoże mu utrzymać się na powierzchni. Głośny dźwięk przełykanej krwi na krótką chwilę zniknął. Zęby werżnęły się jednak mocniej, powiększając zadaną ranę.
Tak. Bardzo DOBRZE. Możesz ZAMKNĄĆ paszczę.
W oszołomieniu przytaknął. Jasne.
A później SZARPNĄĆ. WYRWAĆ kawał mięsa. Nie byłeś przypadkiem GŁODNY? Wyglądasz na GŁODNEGO.
Ścisk w żołądku podszedł mu aż pod przełyk; Wilczur miał wrażenie, że jakaś część podeszła jeszcze dalej, aż do głowy, w której świadomość bycia głodnym eksplodowała. Pięść, w której zamknął duży skrawek pochwyconej fałdy materiału zaczęła się kierować w dół i naprzód; chciał go położyć na skrzyni. Wejść na niego.
Zacząć GRYŹĆ...
… ZJADAĆ.
Arcanine- NAZWA RANGI
Re: Kolejny nowy temat :3
Rozwiązuję to zgromadzenie. I:
No chyba że ktoś chce pobabrać się w kodach.
No chyba że ktoś chce pobabrać się w kodach.
Arcanine- NAZWA RANGI
Re: Kolejny nowy temat :3
Ja tam sądzę, że idzie ci aż za dobrze, żeby oddawać tę fuchę. c:
Zero- Świeża krew
Strona 2 z 15 • 1, 2, 3 ... 8 ... 15
:: Wielka Brytrania :: Minami – Południe :: Przewodnik
Strona 2 z 15
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach