Holla holla holla.
:: Wielka Brytrania :: Minami – Południe :: Przewodnik
Strona 1 z 1
Holla holla holla.
Pierwszy dzień wiosny już za pasem, a na Virusie dzień jak co dzień – ciemno, buro i ponuro. Pewnie wielu z was zastanawia się, skąd ten nietypowy wystrój w tak radosny czas w roku, ale nie zapominajmy o tych wszystkich nieszczęsnych kurach. W ich ptasim społeczeństwie, podczas świąt Wielkanocnych wzrasta liczba porwań wśród jeszcze niewyklutych dzieci. Niestety każda upierzona matka zdaje sobie sprawę, że nie odzyska już swojej pociechy. A ty? Zapewne twoim głównym problemem są trujący nad uchem rodzice, którzy – jak co roku – proszą cię o wytaplanie w farbie oddzielonych od matek jajeczek albo o posprzątanie domu, jako że od lat wszystkie lokalne legendy głoszą, że Jezus nie lubi brudnych okien. Nie wspominając już o konieczności znoszenia towarzystwa wkurzających wujków lub ciotek, którzy wpadli z wizytą, a tobie przypadł ten wątpliwy zaszczyt wysłuchiwania ich uwag albo odpowiadania na mało komfortowe pytania.
Ale to nic! Przecież masz wolne.
Które zapewne i tak przeznaczysz na nicnierobienie, chociaż wiele razy postanawiałeś sobie, że pewnego dnia napiszesz te pięć postów dziennie albo odrobisz pracę domową wcześniej, byleby nie zostawiać tego na ostatnią chwilę.
Ale tymczasem rozsiądziesz się wygodnie w fotelu, przebrniesz przez ostatnie linijki wstępu, by wreszcie móc przystąpić do lektury artykułów, które redakcja przygotowała dla was w najnowszym numerze Antidotum.
Ale to nic! Przecież masz wolne.
Które zapewne i tak przeznaczysz na nicnierobienie, chociaż wiele razy postanawiałeś sobie, że pewnego dnia napiszesz te pięć postów dziennie albo odrobisz pracę domową wcześniej, byleby nie zostawiać tego na ostatnią chwilę.
Ale tymczasem rozsiądziesz się wygodnie w fotelu, przebrniesz przez ostatnie linijki wstępu, by wreszcie móc przystąpić do lektury artykułów, które redakcja przygotowała dla was w najnowszym numerze Antidotum.
------------------------------------------------------------------
✕ Redaktorzy: Alicja, Arndros, Growlithe, Hemofilia, Nathair, Yuu, Zero.WIELKANOC to jedno z najweselszych i najstarszych świąt chrześcijańskich. Są niezwykle barwne i bogate w tradycje. A czy wiecie jakie są najstarsze tradycje?
✕ Palemki
Niedziela palmowa jest początkiem obchodzenia świąt. Palemki są najczęściej rózgami wierzbowymi bądź gałązkami bukszpanu czy też innego krzewu, zazwyczaj ozdobione kolorowymi wstęgami, piórami lub kwiatami. W M-3 najbardziej popularne są czerwone i niebieskie wstęgi zawieszone na samym końcu palemki. Według tradycji palemki przynosiły spokój i szczęście na cały rok, chroniły przed nieszczęściami oraz złymi mocami.
✕ Grzechotanie i porządki w domach
Dawniej na wsiach, teraz już tylko w Edenie, po kościelnych dzwonach rozlega się dźwięk kołatek i wszelakich grzechotek. Niestety, tradycja powoli umiera. Za to wielkie, świąteczne porządki mają się bardzo dobrze. Sprzątanie domu czy też mieszkania ma znaczenie symboliczne. Ponoć dzięki temu pozbywamy się z miejsca zamieszkania wszelakiego zła. Także... posprzątaj dla Jezusa.
✕ Wieszanie śledzia i grzebanie żuru
Kolejna tradycja zapomniana przez świat i praktykowana wyłącznie w Edenie. Wraz z końcem postu wylewa się żur na ziemię, natomiast śledzie zazwyczaj przybija się do drzewa, a nawet do drzwi prowadzących do domów aniołów.
✕ Święconka
Chyba większość z nas w sobotę poprzedzającą Wielkanoc, uzbrojony w koszyk, pędzi do kościoła, by poświęcić pisanki oraz inne smakołyki. A wracając ze świątyni wyżera wszystko to, co niesie ze sobą. Znajome? Tradycja zachowała się po dzień dzisiejszy i jest wciąż praktykowana zarówno w Edenie, M-3 jak i samej Desperacji, chociaż w przypadku tej ostatniej koszyczek zazwyczaj jest wypełniony jajkami oraz kamieniami. Czasami też gałązkami.
✕ Wielkanoc
Rozpoczynają się święta! Wiadomo, co miejsce to inne nakrycie stołu, aczkolwiek wszystkie miejsca łączy jedno. Śniadanie rozpoczyna się od podzielenia między domownikami, rodziną, przyjaciółmi pisanką. A potem zasiada się do stołu. W M-3 królują babki i słodkie mazurki, w Edenie cytrynowa babka i ciasto marchewkowe oraz królik i ogólnie dziczyzna, a w Desperacji… Kamienie. I upieczone szczury. Co lepsze domy mają sernik.
✕ Lany poniedziałek
Lany poniedziałek, czyli popularny śmigus-dyngus to zabawa, którą wszyscy doskonale znamy, zarówno w Edenie, jak i M-3 oraz Desperacji. Oblewa się wodą wszystkich, chociaż króluje zasada oblewania dziewcząt przez panów (a panie potem odwdzięczają się smaganiem palemkami panów. Taki fun i BDSM). I chociaż tradycja ta jest popularna wszędzie, to największy ubaw mają Desperaci, wrzucając pannice do radioaktywnych wód, Oraz Łowcy.
✕ Szukanie zajączka
Kolejna tradycja, choć bardziej praktykowana w Edenie oraz na Desperacji. Dorośli chowają w lasach bądź w wysokiej trawie smakołyki, kamienie albo pisanki. I to dziecko, które znajdzie najwięcej, dostaje nagrodę-niespodziankę. Gorzej, jak puma królewska również będzie się bawiła i zeżre parę dzieciaków. Dlatego współcześnie jest to zabawa z elementem survivalu.
✕ Palemki
Niedziela palmowa jest początkiem obchodzenia świąt. Palemki są najczęściej rózgami wierzbowymi bądź gałązkami bukszpanu czy też innego krzewu, zazwyczaj ozdobione kolorowymi wstęgami, piórami lub kwiatami. W M-3 najbardziej popularne są czerwone i niebieskie wstęgi zawieszone na samym końcu palemki. Według tradycji palemki przynosiły spokój i szczęście na cały rok, chroniły przed nieszczęściami oraz złymi mocami.
✕ Grzechotanie i porządki w domach
Dawniej na wsiach, teraz już tylko w Edenie, po kościelnych dzwonach rozlega się dźwięk kołatek i wszelakich grzechotek. Niestety, tradycja powoli umiera. Za to wielkie, świąteczne porządki mają się bardzo dobrze. Sprzątanie domu czy też mieszkania ma znaczenie symboliczne. Ponoć dzięki temu pozbywamy się z miejsca zamieszkania wszelakiego zła. Także... posprzątaj dla Jezusa.
✕ Wieszanie śledzia i grzebanie żuru
Kolejna tradycja zapomniana przez świat i praktykowana wyłącznie w Edenie. Wraz z końcem postu wylewa się żur na ziemię, natomiast śledzie zazwyczaj przybija się do drzewa, a nawet do drzwi prowadzących do domów aniołów.
✕ Święconka
Chyba większość z nas w sobotę poprzedzającą Wielkanoc, uzbrojony w koszyk, pędzi do kościoła, by poświęcić pisanki oraz inne smakołyki. A wracając ze świątyni wyżera wszystko to, co niesie ze sobą. Znajome? Tradycja zachowała się po dzień dzisiejszy i jest wciąż praktykowana zarówno w Edenie, M-3 jak i samej Desperacji, chociaż w przypadku tej ostatniej koszyczek zazwyczaj jest wypełniony jajkami oraz kamieniami. Czasami też gałązkami.
✕ Wielkanoc
Rozpoczynają się święta! Wiadomo, co miejsce to inne nakrycie stołu, aczkolwiek wszystkie miejsca łączy jedno. Śniadanie rozpoczyna się od podzielenia między domownikami, rodziną, przyjaciółmi pisanką. A potem zasiada się do stołu. W M-3 królują babki i słodkie mazurki, w Edenie cytrynowa babka i ciasto marchewkowe oraz królik i ogólnie dziczyzna, a w Desperacji… Kamienie. I upieczone szczury. Co lepsze domy mają sernik.
✕ Lany poniedziałek
Lany poniedziałek, czyli popularny śmigus-dyngus to zabawa, którą wszyscy doskonale znamy, zarówno w Edenie, jak i M-3 oraz Desperacji. Oblewa się wodą wszystkich, chociaż króluje zasada oblewania dziewcząt przez panów (a panie potem odwdzięczają się smaganiem palemkami panów. Taki fun i BDSM). I chociaż tradycja ta jest popularna wszędzie, to największy ubaw mają Desperaci, wrzucając pannice do radioaktywnych wód, Oraz Łowcy.
✕ Szukanie zajączka
Kolejna tradycja, choć bardziej praktykowana w Edenie oraz na Desperacji. Dorośli chowają w lasach bądź w wysokiej trawie smakołyki, kamienie albo pisanki. I to dziecko, które znajdzie najwięcej, dostaje nagrodę-niespodziankę. Gorzej, jak puma królewska również będzie się bawiła i zeżre parę dzieciaków. Dlatego współcześnie jest to zabawa z elementem survivalu.
W końcu nadszedł ten czas. Czas szczególny i niezastąpiony, w którym możemy zostawić za sobą codzienną walkę o przetrwanie na pustyni, wrócić z pracy z głową niezaprzątniętą kolejnym kaprysem szefa, czy nawet odpuścić psu sąsiada prezent zostawiony na naszym trawniku. Na ten jeden, jedyny, wyjątkowy dzień. Jeden z nielicznych w roku, kiedy to bez wstydu i krępacji, troski przeszłością i strachu przed jutrem, bez żadnych zmartwień możemy się porządnie najeść.
Niestety, obfite posiłki mimo naszej potężnej pewności swego, niosą za sobą problemy, które potrafią wślizgnąć się w jelita i wiercić, wiercić, wiercić... Świat jest bardzo mściwy, i to w ten swój szalony sposób. Możecie mi wierzyć. Akcja – reakcja, dajesz – dostajesz, bierzesz – tracisz. Jeśli chcesz jeść, musisz później pocierpieć, tak to działa. Jest jednak sposób, by rozpuścić tego parszywego, wiercącego w jelitach robaka...
Pamiętaj jednak, że przygotowanie nalewki trwa tygodnie, powinieneś się więc za nie zabrać odpowiednią ilość czasu przed świętami!
NALEWKA MIĘTOWA:
✦ Składniki:
- 2 pęki świeżej mięty
- 250ml spirytusu
- 250ml wody destylowanej
✦ Przygotowanie:
Potrzebny Wam będzie, oczywiście, słój! Pamiętajcie, że nie ma świętości większej od pojemnego, szklanego słoja, w którym pracują nasze kochane składniki. Nigdy, przenigdy nie zostawiajcie żadnego za sobą – a jeśli już musicie, połóżcie go gdzieś na widoku, by ktoś odpowiedni znalazł i dobrze wykorzystał.
Jeśli już macie słój, wrzućcie do niego dwa solidne pęki mięty – to silnie pachnące ziele, które nie dość, że pozwoli Wam przetrwać poświąteczny czas, to jeszcze zapewni niesamowite przeżycie, jeśli jesteście wrażliwi na wyjątkowe walory smakowe. Mięte rozgniećcie, najlepiej jakimś drewnianym narzędziem, gdyż takie wydobędzie z ziela to, co najlepsze.
Powstały miąższ zalejcie spirytusem, który najlepiej zrobić wcześniej samemu – jeśli jednak mieszkacie w mieście, najprawdopodobniej pozbawicie się tej niesamowitej przyjemności. Słój z mieszanką zakręćcie szczelnie i odstawcie na miesiąc, każdego dnia wstrząsając zawartością. Pamiętajcie, że tylko szczera praca, motywowana czystymi chęciami, pozwoli Wam stworzyć wspaniały, niemal leczniczy trunek, który może uratować Was od bardzo nieprzyjemnych chwil, spędzonych tam, gdzie nigdy nie chcielibyście spędzić świąt. Wstrząsajcie z uczuciem, każdego dnia.
Kiedy już upłynie miesiąc, zlejcie klarowną ciecz znad osadu i rozcieńczcie ją 250 mililitrami wody – najlepiej pozbawionej zanieczyszczeń, jednak nie każdy ma taką możliwość. Informacja dla Was: bez obaw, przeżyliście pewnie dużo więcej niż niejedna bakteria, która w żaden sposób nie popsuje smaku miętowej nalewki. Nie poddawajcie się. Gotowy, zielony napój nadaje się do spożywania po obfitym posiłku, niezależnie, czy odbył się w gronie wciąż żywej rodziny, mniej lub bardziej ludzkich przyjaciół, czy też w Waszym własnym, niepowtarzalnym towarzystwie. Pijcie, pijcie i delektujcie mając w świadomości cały ten czas, który trwało przygotowanie tego boskiego napoju, jego pielęgnacja. Każdy dzień nadawał jej tego smaku. Pamiętajcie, zawsze warto!
Europa, Azja, Afryka, obie Ameryki, a także wszystkie inne mniejsze bądź większe kontynenty, krainy zimne i upalne, średniowiecze, daleka przyszłość, jak i czasy obecne Virusowi. Wielkanocny Królik nie oszczędza nikogo, podróżując po ziemi, lecz nie tak ekstrawagancko jak Mikołaj, przemierza kolejne setki kilometrów, upewniając się, że każdy znajdzie chociaż jedno czekoladowe jajko, weźmie na ręce uroczego kurczaka czy będzie świętował nadejście wiosny. W końcu poza aspektami religijnymi czas Wielkanocy to także okres wcielania w życie wspaniałych i pięknych tradycji. Zabierzmy się więc w podróż z Królikiem Wielkanocnym i odwiedźmy niektórych mieszkańców zakątków starej Japonii w ich domach, jamach i innych kryjówkach.
Młodziutkie pędy roślin i wiosenne kwiaty wyrastają w miejscu, gdzie stanie królicza łapka. Wśród bujnej i pięknej cały rok flory nowe gatunki gubią się szybko na rozległych łąkach. Z daleka, do długich, króliczych uszu dochodzi jednak wesołe pogwizdywanie. Insomnia krząta się wśród kolorowych pól w radosnym nastroju, zbierając kwiaty na bukiet, który najpewniej trafi do flakonu w jamie, by dodać wnętrzu odrobinę świątecznej atmosfery.
Szybko następuje zmiana miejscówki, kilka susów wystarcza, by znaleźć się na Desperacji, gdzie wśród skał i suchych drzew Marazm wraz z Azusą majstrują przy gnieździe jakiegoś ptaka. Jajka to jajka, chociaż te są zdecydowanie większe od kurzych. Każde z dwójki ledwo co unosi gigantyczny owalny przedmiot, najpewniej w celu pożarcia go, gdy tylko uda im się dotrzeć do domu. Świadoma bądź nie kradzież jaja gryfa prędzej czy później zostanie zauważona przez opiekunów. Teraz jednak Królik Wielkanocny odbiega, w duchu modląc się, by jego podejrzana obecność nie została przypadkiem uznana za mającą związek ze niezniknięciem cennego skarbu.
Dobry panie, ci Desperaci to jednak szaleńcy, mówi sobie w duchu i znika, pozostawiając za sobą ścieżkę zielonej roślinności.
Zanim ktoś zdążył wypowiedzieć "Sałatka wielkanocna!", puchaty wędrowiec znalazł się już w M-3. Ze śmiałością gołębia zagląda przez okna, gdzie Słowik z pomocą Wartakusa przygotowują mazurka w szerokiej, blaszanej foremce. Obserwuje przez moment jak obrzucają się mąką, sztućcami, aż w końcu talerzami i ostrymi nożami i ma zamiar odejść, lecz w tym momencie do pomieszczenia wpada Astira w bojowym nastroju, gotowa oddzielić walczących, łapiąc ich za uszy i odstawiając do przeciwległych kątów. Najwyraźniej w tym domu sytuacja jest już opanowana.
Kic, kic, hop, hyc. Dostanie się na do parku zajmuje mu tylko kilka sekund. Ptaki ćwierkają radośnie, a jakaś starsza pani dokarmia wiewiórki. Udając jedną z nich, nieco większą i zdecydowanie grubszą, królik porywa kawałek ukruszonego ciastka zbożowego, chwyta go w obie łapki i siada gdzieś w krzakach rozkoszując się swoim posiłkiem, z zaciekawieniem obserwując jak Rayissa wykopuje z ziemi chrzan, który najpewniej trafi później do wielkanocnego koszyczka. Pocieszony tym widokiem odprowadza wzrokiem swoich błyszczących oczu szczęśliwego zdobywcę białych korzonków i po raz kolejny wykonuje kilka swoich magicznych skoków, by znaleźć się na dachu jednego z większych w mieście sklepów.
Biała kiełbasa na żurek, króliczek, kurczaczek i baranek - świąteczne ozdoby do domu, dwa tuziny jaj w kartonowym opakowaniu i duża butelka coca-coli, wylicza w myślach, patrząc na Konegi'ego i Juliana wychodzących jednocześnie ze sklepu z reklamówkami w rękach. Zakupy wydają się obfitsze, bo jak wiadomo, każdy lubi zaszaleć trochę w markecie przed świętami. "Niech sąsiedzi wiedzą, że mnie stać!"
Czas jednak wybrać poza mury. Jeden skok i już zwiedzamy wraz z Królikiem rozległe równiny, na pierwszy rzut oka niezamieszkałe. Wystarczy jednak dobrze się rozejrzeć, by odkryć skupisko kilku starych budynków. Z komina jednego obficie bucha dym, jakby we wnętrzu ktoś coś gotował. Jedno zerknięcie wystarcza jednak, by odkryć, że Hex, Spades i Abaddon wcale nie mają zamiaru świętować. Domek wydaje się pusty i zaniedbany, zero wielkanocnych potraw, ozdób czy klimatu... chwila, chwila. Gdzieś w kącie stoi stary telewizor czerpiący resztki prądu chyba z całej Desperacji a na jego ekranie leci bajka o Humpty'm Dumpty'm. Jak widać, atmosfera dopada każdego, nawet tych, którzy nie chcą tak otwarcie świętować.
Malutki, zwierzęcy nosek porusza się szybko. Królik Wielkanocny pilnuje świątecznej i wiosennej atmosfery, dlatego ma dużo do zrobienia. Teraz już żegna się z nami, odstawia w bezpieczne miejsce, po czym wielkim susem znika za horyzontem pozostawiając za sobą kępy świeżej, zielonej i pachnącej wiosną roślinności.
Młodziutkie pędy roślin i wiosenne kwiaty wyrastają w miejscu, gdzie stanie królicza łapka. Wśród bujnej i pięknej cały rok flory nowe gatunki gubią się szybko na rozległych łąkach. Z daleka, do długich, króliczych uszu dochodzi jednak wesołe pogwizdywanie. Insomnia krząta się wśród kolorowych pól w radosnym nastroju, zbierając kwiaty na bukiet, który najpewniej trafi do flakonu w jamie, by dodać wnętrzu odrobinę świątecznej atmosfery.
Szybko następuje zmiana miejscówki, kilka susów wystarcza, by znaleźć się na Desperacji, gdzie wśród skał i suchych drzew Marazm wraz z Azusą majstrują przy gnieździe jakiegoś ptaka. Jajka to jajka, chociaż te są zdecydowanie większe od kurzych. Każde z dwójki ledwo co unosi gigantyczny owalny przedmiot, najpewniej w celu pożarcia go, gdy tylko uda im się dotrzeć do domu. Świadoma bądź nie kradzież jaja gryfa prędzej czy później zostanie zauważona przez opiekunów. Teraz jednak Królik Wielkanocny odbiega, w duchu modląc się, by jego podejrzana obecność nie została przypadkiem uznana za mającą związek ze niezniknięciem cennego skarbu.
Dobry panie, ci Desperaci to jednak szaleńcy, mówi sobie w duchu i znika, pozostawiając za sobą ścieżkę zielonej roślinności.
Zanim ktoś zdążył wypowiedzieć "Sałatka wielkanocna!", puchaty wędrowiec znalazł się już w M-3. Ze śmiałością gołębia zagląda przez okna, gdzie Słowik z pomocą Wartakusa przygotowują mazurka w szerokiej, blaszanej foremce. Obserwuje przez moment jak obrzucają się mąką, sztućcami, aż w końcu talerzami i ostrymi nożami i ma zamiar odejść, lecz w tym momencie do pomieszczenia wpada Astira w bojowym nastroju, gotowa oddzielić walczących, łapiąc ich za uszy i odstawiając do przeciwległych kątów. Najwyraźniej w tym domu sytuacja jest już opanowana.
Kic, kic, hop, hyc. Dostanie się na do parku zajmuje mu tylko kilka sekund. Ptaki ćwierkają radośnie, a jakaś starsza pani dokarmia wiewiórki. Udając jedną z nich, nieco większą i zdecydowanie grubszą, królik porywa kawałek ukruszonego ciastka zbożowego, chwyta go w obie łapki i siada gdzieś w krzakach rozkoszując się swoim posiłkiem, z zaciekawieniem obserwując jak Rayissa wykopuje z ziemi chrzan, który najpewniej trafi później do wielkanocnego koszyczka. Pocieszony tym widokiem odprowadza wzrokiem swoich błyszczących oczu szczęśliwego zdobywcę białych korzonków i po raz kolejny wykonuje kilka swoich magicznych skoków, by znaleźć się na dachu jednego z większych w mieście sklepów.
Biała kiełbasa na żurek, króliczek, kurczaczek i baranek - świąteczne ozdoby do domu, dwa tuziny jaj w kartonowym opakowaniu i duża butelka coca-coli, wylicza w myślach, patrząc na Konegi'ego i Juliana wychodzących jednocześnie ze sklepu z reklamówkami w rękach. Zakupy wydają się obfitsze, bo jak wiadomo, każdy lubi zaszaleć trochę w markecie przed świętami. "Niech sąsiedzi wiedzą, że mnie stać!"
Czas jednak wybrać poza mury. Jeden skok i już zwiedzamy wraz z Królikiem rozległe równiny, na pierwszy rzut oka niezamieszkałe. Wystarczy jednak dobrze się rozejrzeć, by odkryć skupisko kilku starych budynków. Z komina jednego obficie bucha dym, jakby we wnętrzu ktoś coś gotował. Jedno zerknięcie wystarcza jednak, by odkryć, że Hex, Spades i Abaddon wcale nie mają zamiaru świętować. Domek wydaje się pusty i zaniedbany, zero wielkanocnych potraw, ozdób czy klimatu... chwila, chwila. Gdzieś w kącie stoi stary telewizor czerpiący resztki prądu chyba z całej Desperacji a na jego ekranie leci bajka o Humpty'm Dumpty'm. Jak widać, atmosfera dopada każdego, nawet tych, którzy nie chcą tak otwarcie świętować.
Malutki, zwierzęcy nosek porusza się szybko. Królik Wielkanocny pilnuje świątecznej i wiosennej atmosfery, dlatego ma dużo do zrobienia. Teraz już żegna się z nami, odstawia w bezpieczne miejsce, po czym wielkim susem znika za horyzontem pozostawiając za sobą kępy świeżej, zielonej i pachnącej wiosną roślinności.
Ten tytuł w pełni oddaje te babeczki. Tym razem nie na słodko! Proste i pyszne. Więc tak... Lany poniedziałek. Rano. Jesteście mokrzy i głodni, ale... Co to ma być? Nie ma nic w lodówce oprócz żurku? Zero chleba, bułek? Suchary...? ;-; Czyżbyście mieli głodować lub żyć o żurku i mazurku? Nie! Ja, Alicjerre Ferre don Quesque (hehe, ale to fajnie brzmi) pomogę Waszym smutnym żołądkom. Więc tak!
Bierzecie jajka. Kto nie ma jajek dzień po Wielkanocy? Każdy ma. Dwa jajeczka wrzucacie do miseczki i mieszacie, mieszacie, mieszacie... Ale bez skorupek. Dodajecie przyprawy, dużo przypraw! Dobra, pierwsza część zadania gotowa. Teraz numer dwa. Bierzecie wszystko co macie w lodówce i wrzucacie pokrojone, pokruszone do gumowych foremek. W to wchodzi boczek, szynka, pomidor, ser, dużo sera, papryka, ogórek... Ja dałam jeszcze kabanosy, bo były w lodówce. Może być jeszcze cebulka. Serio, wszystko. Składniki zalewacie jajeczkiem z przyprawami. Wkładacie na 15 minut do piekarnika rozgrzanego na 200 stopni i gotowe. Polecam, bo zapychające, a proste i szybkie. I przede wszystkim idealne na Wielkanoc. <3
PS: Użyjcie duuużo składników. Im więcej, tym lepiej. c:
Wielkanocny poranek. Talerze od samego rana brzdękają, garnki na palniku podskakują, mama wraz z rodziną śniadanie szykują, bo dziś Wielkanoc. Dzieci z łóżek wstają, myją się, ubierają, stękają, ojciec pogania matulę "Noż ile można jeszcze czekać!"
Wszyscy usiedli przy stole. Eleganckie sukienki, galowe stroje, wyciągnięte z szafy x letnie garnitury. To wszystko tylko po to, by uczcić ten wyjątkowy dzień... Dzień? Jaki dzień? Jezus zmartwychwstał! Ilu ludzi tak naprawdę przejmuje się tym szczególnym dniem? Inni powiedzą "tradycja", drudzy "rodzina", a jeszcze inni "bo zostałem zmuszony". Mało kto przywiązuje do tego większy sentyment. Byle tylko odbębnić to, co jest powtarzalne przez tyle lat. By utrzymać coś, za co ludzie między innymi ginęli.
Miliony rodzin zasiadło wspólnie przy stole przed tą ważną chwilą. Poświęcone jajko z chrzanem zostało pokrojone na talerzyku, by uczcić tradycję czy też zmartwychwstanie naszego Pana. Gospodarz domu podzielił się z każdym święconką, całkiem podobnie jak z wigilijnym opłatkiem, by po tym geście móc zasiąść do stołu i skosztować przysmaków, jakie przygotowała złota kobieta, zwana także mamą. Ale nie sama, ponieważ dzieciaki dzielnie pomagały jej w przygotowaniach, szczególnie przy babce, kiedy trzeba było wylizać zrobioną wcześniej masę z miski.
Pierwszy posiłek – gorący żurek został rozlany na talerzach. Jajko krążyło po stole, by każdy mógł wziąć sobie tyle, ile zechciał dodatkowo wraz z poświęconą, wędzoną kiełbaską. Inni brali chrzan, inni woleli świeży chleb. Rozmowa żwawo toczyła się wśród domowników, którzy nie zauważyli, kiedy głęboki talerz sięgnął dna. Przepyszny żurek skończył się, jednak to nic. Inne potrawy na stole krzyczały "zjedz mnie, zjedz mnie". Chociażby takie jajko w majonezie, ryba w galarecie albo coś dla łasuchów – sernik z brzoskwinią w środku bądź mazurek, który został przepięknie przyozdobiony. Czekoladowy królik zaglądał z poświęconego koszyczka, który znajdował się na parapecie. Widział jak wiele rodzin radośnie spędza czas. Bez trosk, bez większych zmartwień. Teraz liczyła się tylko ta chwila, ten moment. Ta niedziela różniła się od innych, ponieważ mogli zapomnieć o problemach, jakie ich czekają zaraz po świętach. Mogli skupić się zupełnie na czymś innym, na czymś bardziej istotnym.
Na rodzinie, na szczęściu.
Dzień następny niczym szczególnym nie będzie różnił się od dnia poprzedniego. Szykowne śniadanie, obfity obiad. Chociaż nie... Nie na co dzień poniedziałek zostaje ubarwiony oblewaniem się wodą – dla dzieciaków to coś wspaniałego, dla dorosłych istna katorga. Czyżby? A może to jest właśnie magia całych świąt?
Wszyscy usiedli przy stole. Eleganckie sukienki, galowe stroje, wyciągnięte z szafy x letnie garnitury. To wszystko tylko po to, by uczcić ten wyjątkowy dzień... Dzień? Jaki dzień? Jezus zmartwychwstał! Ilu ludzi tak naprawdę przejmuje się tym szczególnym dniem? Inni powiedzą "tradycja", drudzy "rodzina", a jeszcze inni "bo zostałem zmuszony". Mało kto przywiązuje do tego większy sentyment. Byle tylko odbębnić to, co jest powtarzalne przez tyle lat. By utrzymać coś, za co ludzie między innymi ginęli.
Miliony rodzin zasiadło wspólnie przy stole przed tą ważną chwilą. Poświęcone jajko z chrzanem zostało pokrojone na talerzyku, by uczcić tradycję czy też zmartwychwstanie naszego Pana. Gospodarz domu podzielił się z każdym święconką, całkiem podobnie jak z wigilijnym opłatkiem, by po tym geście móc zasiąść do stołu i skosztować przysmaków, jakie przygotowała złota kobieta, zwana także mamą. Ale nie sama, ponieważ dzieciaki dzielnie pomagały jej w przygotowaniach, szczególnie przy babce, kiedy trzeba było wylizać zrobioną wcześniej masę z miski.
Pierwszy posiłek – gorący żurek został rozlany na talerzach. Jajko krążyło po stole, by każdy mógł wziąć sobie tyle, ile zechciał dodatkowo wraz z poświęconą, wędzoną kiełbaską. Inni brali chrzan, inni woleli świeży chleb. Rozmowa żwawo toczyła się wśród domowników, którzy nie zauważyli, kiedy głęboki talerz sięgnął dna. Przepyszny żurek skończył się, jednak to nic. Inne potrawy na stole krzyczały "zjedz mnie, zjedz mnie". Chociażby takie jajko w majonezie, ryba w galarecie albo coś dla łasuchów – sernik z brzoskwinią w środku bądź mazurek, który został przepięknie przyozdobiony. Czekoladowy królik zaglądał z poświęconego koszyczka, który znajdował się na parapecie. Widział jak wiele rodzin radośnie spędza czas. Bez trosk, bez większych zmartwień. Teraz liczyła się tylko ta chwila, ten moment. Ta niedziela różniła się od innych, ponieważ mogli zapomnieć o problemach, jakie ich czekają zaraz po świętach. Mogli skupić się zupełnie na czymś innym, na czymś bardziej istotnym.
Na rodzinie, na szczęściu.
Dzień następny niczym szczególnym nie będzie różnił się od dnia poprzedniego. Szykowne śniadanie, obfity obiad. Chociaż nie... Nie na co dzień poniedziałek zostaje ubarwiony oblewaniem się wodą – dla dzieciaków to coś wspaniałego, dla dorosłych istna katorga. Czyżby? A może to jest właśnie magia całych świąt?
Biegnie sobie Shion przez las, patrzy, a tu Grow w wilczym dole uwięziony i wydostać się nie może. Shion z satysfakcją wykorzystał sytuację, zwyzywał i wyśmiał Growa, a potem pobiegł do nory.
W domu myśli:
No nie, nie wykorzystać takiej sytuacji? Całe życie będę żałował! I pobiegłszy z powrotem, jeszcze wylał wodę Growowi na głowę. Wrócił do domu i myśli
sobie: No nie, nie wykorzystać takiej sytuacji? Przecież jeszcze mu mogłem naurągać. Biegnie więc z powrotem obmyślając wyjątkowo perfidne wyzwiska i
w tym zamyśleniu potknął się i wylądował w dole koło Growa.
― Wilku, wiem, że trudno w to uwierzyć, ale wpadłem cię przeprosić!
Przed świętami wielkanocnymi Kaukaz odwiedzając Vellarda, wręczył mu wielkanocną pisankę. Gdy Vellard wziął ją w łapy, pisanka wybuchła i wybiła mu wszystkie zęby.
Kaukaz patrzy na Vellarda i mówi:
― Co tak gębę otworzyłeś? Nigdy nie widziałeś kinder niespodzianki?
Idzie Kirin raper do sklepu i pyta sprzedawcę:
― Mista lova lova, czy jest rura metalowa?
Sprzedawaca odpowiada:
― Nie ma.
Drugiego dnia Kirin raper wchodzi do tego samego sklepu i pyta:
― Mista lova lova, czy jest rura metalowa?
Na to sprzedawca:
― Nie ma.
Trzeciego dnia Kirin raper wchodzi do tego samego sklepu i pyta:
― Mista lova lova, czy jest rura metalowa?
Sprzedawca mu na to:
― Nie ma, jest tylko plastikowa...
A Kirin raper na to:
―A liki bombastik, na chuj mi ten plastik...
Shintaro przychodzi do cukierni. Widzi marchewkowe ciasto.
― Ile kosztuje 1 kg ciasta?
― 50 zł.
― A ile okruszki?
― Okruszki są za darmo.
― Aha, to poproszę 2 kilogramy okruszków.
W domu myśli:
No nie, nie wykorzystać takiej sytuacji? Całe życie będę żałował! I pobiegłszy z powrotem, jeszcze wylał wodę Growowi na głowę. Wrócił do domu i myśli
sobie: No nie, nie wykorzystać takiej sytuacji? Przecież jeszcze mu mogłem naurągać. Biegnie więc z powrotem obmyślając wyjątkowo perfidne wyzwiska i
w tym zamyśleniu potknął się i wylądował w dole koło Growa.
― Wilku, wiem, że trudno w to uwierzyć, ale wpadłem cię przeprosić!
Przed świętami wielkanocnymi Kaukaz odwiedzając Vellarda, wręczył mu wielkanocną pisankę. Gdy Vellard wziął ją w łapy, pisanka wybuchła i wybiła mu wszystkie zęby.
Kaukaz patrzy na Vellarda i mówi:
― Co tak gębę otworzyłeś? Nigdy nie widziałeś kinder niespodzianki?
Idzie Kirin raper do sklepu i pyta sprzedawcę:
― Mista lova lova, czy jest rura metalowa?
Sprzedawaca odpowiada:
― Nie ma.
Drugiego dnia Kirin raper wchodzi do tego samego sklepu i pyta:
― Mista lova lova, czy jest rura metalowa?
Na to sprzedawca:
― Nie ma.
Trzeciego dnia Kirin raper wchodzi do tego samego sklepu i pyta:
― Mista lova lova, czy jest rura metalowa?
Sprzedawca mu na to:
― Nie ma, jest tylko plastikowa...
A Kirin raper na to:
―A liki bombastik, na chuj mi ten plastik...
Shintaro przychodzi do cukierni. Widzi marchewkowe ciasto.
― Ile kosztuje 1 kg ciasta?
― 50 zł.
― A ile okruszki?
― Okruszki są za darmo.
― Aha, to poproszę 2 kilogramy okruszków.
- No powiedz mi, co to są krakersy?! Bo 200 lat w katuszach.
~ Bosse
- Tak, to mój pies. Nazywa się Lessie - Uśmiechnął się pod nosem patrząc na swojego małego braciszka goniącego za własnym ogonem. "Ciekawe czy się wkurzy o to Lessie" pomyślał, wpadł na jeszcze lepszy pomysł i cicho parsknął pod nosem. Spojrzał jeszcze raz na drobną nieznajomą. - To moja najpiękniejsza sunia pod słońcem.
~ Bosse
Delikatnie wysunął się spod dłoni Rosy i ruszył groźnym krokiem w stronę Bossego.
- Ja ci dam gnido sunię! Sam jesteś sunia! - szedł niczym furiat, świecąc golizną na wszystkie strony. - Podrywu na psa się zachciało, co? O nie nie nie stary. Zrobię dla ciebie wiele, ale żadną pierdoloną sunią nie zostanę. - warknął. Ich twarze dzieliła odległość nie większa niż dziesięć centymetrów. Lasse przewiercił Bossego wściekłym spojrzeniem, po czym odsunął się, palnął go w łeb i ruszył w stronę fontanny, coby się przyodziać.
~ Lasse
- Ubierz się młotku! - Bosse oddał bratu w potylicę i wskazał rzucone przy fontannie ubrania.
~ Bosse
- Sam jesteś młotek. I sunia. - parskał opętany.
~ Lasse
[Po tym, jak Ryanowi odcięto ręce]
Growlithe prawie się potknął o leżące na ziemi ─ Ryan, do kurwy nędzy, patrz gdzie gubisz te swoje łapy ─ dłonie Grimshawa i złapał równowagę w ostatniej chwili, odchylając się na bok.
~ Growlithe
Usta Hirokiego poruszyły się, wciągając trochę wyciekającej z kącika śliny. Łeb - w nocy ułożony jak najdalej Jinxa - teraz znalazł się jakimś magicznym sposobem na brzuchu mężczyzny, dłoń z obwiązanym bandażem palcem wylądowała na jego udzie, sobie tylko znanym sposobem władował kolano na klatkę piersiową wymordowanego, jednocześnie próbują chyba jakoś na niego wleźć przy jednoczesnej niechęci do zbytniego wysiłku.
~ Hiroki
~ Bosse
- Tak, to mój pies. Nazywa się Lessie - Uśmiechnął się pod nosem patrząc na swojego małego braciszka goniącego za własnym ogonem. "Ciekawe czy się wkurzy o to Lessie" pomyślał, wpadł na jeszcze lepszy pomysł i cicho parsknął pod nosem. Spojrzał jeszcze raz na drobną nieznajomą. - To moja najpiękniejsza sunia pod słońcem.
~ Bosse
Delikatnie wysunął się spod dłoni Rosy i ruszył groźnym krokiem w stronę Bossego.
- Ja ci dam gnido sunię! Sam jesteś sunia! - szedł niczym furiat, świecąc golizną na wszystkie strony. - Podrywu na psa się zachciało, co? O nie nie nie stary. Zrobię dla ciebie wiele, ale żadną pierdoloną sunią nie zostanę. - warknął. Ich twarze dzieliła odległość nie większa niż dziesięć centymetrów. Lasse przewiercił Bossego wściekłym spojrzeniem, po czym odsunął się, palnął go w łeb i ruszył w stronę fontanny, coby się przyodziać.
~ Lasse
- Ubierz się młotku! - Bosse oddał bratu w potylicę i wskazał rzucone przy fontannie ubrania.
~ Bosse
- Sam jesteś młotek. I sunia. - parskał opętany.
~ Lasse
[Po tym, jak Ryanowi odcięto ręce]
Growlithe prawie się potknął o leżące na ziemi ─ Ryan, do kurwy nędzy, patrz gdzie gubisz te swoje łapy ─ dłonie Grimshawa i złapał równowagę w ostatniej chwili, odchylając się na bok.
~ Growlithe
Usta Hirokiego poruszyły się, wciągając trochę wyciekającej z kącika śliny. Łeb - w nocy ułożony jak najdalej Jinxa - teraz znalazł się jakimś magicznym sposobem na brzuchu mężczyzny, dłoń z obwiązanym bandażem palcem wylądowała na jego udzie, sobie tylko znanym sposobem władował kolano na klatkę piersiową wymordowanego, jednocześnie próbują chyba jakoś na niego wleźć przy jednoczesnej niechęci do zbytniego wysiłku.
~ Hiroki
- W spoilerze, bo długie:
- Dobra.
A teraz tak.
To co dzieje się poniżej... to nie byłem ja.
Ten nadmiar emotek dededede to też nie ja. (Kłamie. To był on ― Take)
Wielu pewnie nie wie o co chodzi, więc krótkie wyjaśnienie: na sali sądowej Growlithe oraz Ryan mieli ambitny ultraplan, który omawiałem z Take na GG. Problem w tym, że na mnie padła kwestia odwrócenia uwagi aniołów, aby Grimshaw mógł wprowadzić swoją część.
I pamiętajcie: ja się do tego nie przyznaję *kaszl*.
Gilbert - Growlithe
Take - Fucker
Gilbert
20:23:54
R: *zerka na niego wymownie*
G: ... *wzdycha* ... *odzerkuje porozumiewawczo... nagle zaczyna tańczyć Asereje, jednocześnie nucąc i pląsając*
M: ...
Anioły: ........
G: ... *pląsu pląsu* :|||||| *Ryan, szybciej :|||||*
R: *robi coś*
G: *przejeżdża na jednokołowcu na lince nad 10-metrową przepaścią, jednocześnie żonglując nożami, piłą mechaniczną i psem sąsiadki*
Metatron&Anioły: *klaszczą, choć lekko zdziwieni*
G: *pokazuje im karciane sztuczki* *Ryan, kończą mi się pomysły*
Take
20:24:22
Ahahahah. xD Borze. I Zero z takim mindfuckiem. xDD
Gilbert
20:24:28
Tak. xDDD
20:24:37
M: Skąd tu się wzięła ta linka?
A: *wzrusza barkami*
Take
20:25:36
Nie wierzę czasem w twoje pomysły. xD
Gilbert
20:25:53
Tak będzie. xDDD
Take
20:26:23
No nie powiem, że jakby zaczął tańczyć na sądzie, to z pewnością wywołałoby poruszenie. xD
Gilbert
20:27:12
Albo nagle uklęknie:
G: CZY WYJDZIESZ ZA MNIE?
M: To oszczerstwo!
G: Ależ Matatronie Mario Magdaleno Anastazjo Robecie Angelu... proszę, bądźmy dorośli.
M: Ty żartujesz!
G: Jakże bym śmiał *ściska materiał na wysokości serca* Ranisz me szczere uczucia!
Take
20:27:43
R: Powinieneś wymyślić coś lepszego.
G: Skoro jesteś taki genialny to sam wymy-- *zerk na anioły* Jeśli wierzysz dziś w Jezusa głośno klaszcz. *zaczyna śpiewać*
A: FREEDSIJFS. *klaszczą*
Gilbert
20:27:47
R: *Ciebie o coś poprosić... |:*
20:27:57
XDDDDDDDDDDDDDDD
20:28:00
NIE. XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
20:28:16
Leżę. xDDDDDDDD
20:28:34
Takie wyciągnięcie gitary i wszystko z miną tą -> ಠ_ಠ
Take
20:29:21
Weź, zraniłby serduszko Zero. PAMIĘTAJ, ŻE ON TAM JEST. Jeszcze by było takie:
Z: *wyrywa się i sprzedaje kopa Metatronowi*
G: Wiedziałem, że dasz z siebie wszystko, kamracie. |:<
20:29:25
Ahahah, tak! xD
20:29:33
Borze, chciałbym taką akcję zobaczyć... xD
Gilbert
20:29:37
Ja też. xDDD
Take
20:30:13
I anioły zaczynają robić kółeczko i tańczyć. xD
20:31:29
G: Jeśli wierzysz dziś w Jezusa, zakołysaj się na boki.
R: Już wystarczy.
G: Jeśli wierzysz dziś w Jezusa, głośno kla--
Z: Uwolniliśmy się.
G: Psujecie. A już się rozkręcałem. |:
20:31:30
xD
Gilbert
20:31:58
xDDDDDDDD
Take
20:32:53
Ale się uśmiałem, weź. xD
Gilbert
20:32:54
Tak, potem takie:
R: Dobra, zwijamy się.
[Ryan, Nathair, Zero i Ergomion biegną ku wyjściu]
Z: Zaraz, zaraz! *zatrzymuje się* A gdzie Syon?
G: Jeśli wierzysz dziś w Jezusa, głośno klaszcz! :DDD *siedzi z nimi i tańczy*
Z: ಠ_ಠ
Take
20:33:03
TAK. xD
20:33:10
I ta emotka. xD
Gilbert
20:33:11
xDDD
20:33:17
No bo ona jest taka adekwatna tutaj. xDDD
20:33:21
Obie są. xD
20:33:25
:DD <- ta też. xD
Take
20:33:53
Z: *przewiesz go przez ramię i porywa*
G: Nie rozumiesz! Nawróciłem się! *wraca*
20:33:53
xD
Gilbert
20:34:03
XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
20:34:06
I ta perfidna emota. xD
I wreszcie długo wyczekiwane prezenty wielkanocne. Na pewno każdy z was nie mógł się doczekać rozbicia skorupki otrzymanego jajka-niespodzianki, by zobaczyć, co znalazło się w jego środku. Teraz macie okazję!
- Spoiler:
- Obudziła się Hemofilia razu pewnego
i uznała, że musi zjeść coś dobrego.
Otwiera więc lodówkę, patrzy niepewnie...
no cóż: sytuacja wygląda badziewnie!
A więc do sklepu obok Hemofilia jedzie.
Nagle Grow dzwoni: "będziesz na obiedzie?"
Tak się nasza dziewczyna bardzo ucieszyła,
że krzyknęła i małego dziobaka wystraszyła!
Dziobak płacze, szlocha i rozdzierająco jęczy:
"Pomocy! Mam żonę, kota i dzieci" kwęczy.
Hemofila patrzy na przerażonego zwierza.
"Co kurna?" mówi i w jego stronę zmierza.
Ten desperacko przed nią próbuje uciec
za późno... Amelia chce go na śniadanie upiec.
Łapie dziobaka za majestatyczny dziób
majta na boki, uśmiecha się i... ŁUP.
Dziobakowa rodzina straciła żywiciela,
tymczasem Hemofilia w kucharza się wciela.
Wraca do domu, dzierżąc truchło w dłoni.
Biegnie do kryjówki DOGS, gdzie się schroni.
Taka jest ta kochana, miła Amelia młoda...
ale pamiętajcie: na każdą jest jakaś metoda!
Zero- Świeża krew
:: Wielka Brytrania :: Minami – Południe :: Przewodnik
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach